czwartek, 9 maja 2013

Fifteen: Bulgotki, dziwki, rowery, geniuszki- mam już dosyć tego dnia...

Dzisiaj jest czwartek... KA BUM TSSS!!!
Tak, wiem, nie spodziewaliście się tego w ogóle.
Zaczniemy od początku, co?
Tak, więc... Obudziłam się dzisiaj w iście fantastycznym humorze... Serio, aż chciało się wstać, zjeść śniadanie, założyć ten pierdzielony plecak na plecy i iść do szkoły. Tak, pójście do szkoły możemy generalnie pominąć, ale ogólnie chciałam podkreślić dramaturgię chwili i zależało mi, byście poczuli moje szczęście dzisiejszego poranka.
W szkole nie działo się w sumie nic ciekawego. Poza tym, że co chwilę wpadałam w dżumę, a kiedy Jossie udało się mnie z niej wyciągnąć (padło na lekcję języka niemieckiego) zostałyśmy upomniane chyba z 45 razy. W sumie nie dziwię się Pani W., bo przy naszej ławce zgromadziło się dość sporo osób, ponieważ rozdawaliśmy role do naszego SHREK REMAKE na Zielonej Szkole. Wychodzi na to, że mam chyba być smoczycą, czy ki pies... A wiecie... Ona ma dzieci z OSŁEM!!! Haha, Paulinko ogarnij...
Lekcja języka polskiego również przedstawiała się dosyć interesująco, ponieważ to właśnie od niej zaczęła się nasza głupawka z Jossie. Pani gadała coś o symbolach mądrości, nasz dialog:
Ja: Delfiny są mądre...
Jossie: Cośtamcośtamcośtam *nie zrozumiałam*
Ja: Co?!
Jossie: Cośtamcośtamcośtam *znów nie zrozumiałam*
Ja: CO?!
Jossie: Cośtamcośtamcośtam...
Ja: Jakie bulgoty delfinów?
Jossie: *faceplam* Delfiny to symbol głupoty!
*BRECHTU BRECHTU BRECHT*
Potem Pani M. zaczęła nam dyktować notatkę:
"Autor wykorzystuje..."
Kolega z ławki za nami: DZIWKI!!!
Jossie zapisuje: Autor wykorzystuje dziwki...
Kiedy wyszłyśmy ze szkoły rozpoczęła się pogadanka na temat rowerów, rowerzystów, kasków rowerowych, maratonów rowerowych i wycieczkach rowerowych, podczas której nasza przyjaciółka trafnie stwierdziła, iż "Nie jest geniuszką rowerów", gdyż prawie wypierdzieliła się usiłując wjechać na schody.
Potem byliśmy na angielskim, gdzie po dziesięciu minutach ciszy musieliśmy opisać swoje życie jako banknot.
Poszliśmy także do Franciszka, a ja muszę przyznać, że było całkiem słitaśnie, bo zapożyczyliśmy pianino jego siostry i gitarę jego taty i muzykowaliśmy.
Byłam także u fryzjera. Baba obcięła mnie jak w jakichś latach 70tych i włosy przysłaniają mi chyba całą twarz, ale kij z tym... Trzeba żyć dalej :) To tylko włosy- odrosną...
*Powtórzyłam słowo "być" z 10 razy, ale nie chce mi się zmieniać*
To byłoby *kurde, znowu* na tyle.
Kocham Was <3
~Kocia3ek

2 komentarze:

  1. Hahahahahahahhahhahaha! Genialnie to opisałaś! :-D
    Jossie :-D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahahahhahhahaha! Genialnie to opisałaś! :-D
    Jossie :-D <3

    OdpowiedzUsuń